Tomasz Markiewka: O stanie polskiej lewicy - część druga
[2025-04-28 21:17:43]
W poprzednim odcinku tego cyklu pisałem o czynnikach zewnętrznych wpływających na niskie poparcie dla polskiej lewicy. Tym razem chciałbym zająć się czynnikami wewnętrznymi. Zanim jednak przejdę do tego, co – moim zdaniem – naprawdę szkodzi lewicy od środka, chciałbym omówić dwie hipotezy, które uważam za błędne. Nie chodzi mi o to, że są całkowicie bez sensu i nie zawierają nawet ziarna prawdy. Po prostu uważam, że nie sprawdzają się jako główne wyjaśnienie stanu lewicy w Polsce. Hipoteza Ziemowita Szczerka Hipoteza Ziemowita Szczerka głosi, że lewica jest zbyt dogmatyczna, zbyt niemiła i zbyt odpychająca. Zbyt maoistyczna – jak to mówią niektórzy. Przede wszystkim musimy doprecyzować, o jaką lewicę chodzi. Jeśli Szczerkowi chodzi o lewicę parlamentarną, to np. Nowa Lewica jest formacją dość ugodową – nieustannie dążącą do kompromisu z Platformą Obywatelską i Trzecią Drogą. Pisałem o tym kiedyś dla „Krytyki Politycznej”: to PO i Hołownia w tej kadencji wydają się siłami znacznie mniej skłonnymi do kompromisu niż lewica. Doskonałym przykładem jest ustawa o sygnalistach przygotowana przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk – to właśnie głosami PO i Trzeciej Drogi wykreślono z niej zapis mówiący, że ustawa ma obejmować również pracowników. Nawet w tak drobnej sprawie nie udało się wyciągnąć ręki do lewicy. Może jednak Szczerkowi chodzi nie o polityków, lecz o lewicowych aktywistów w mediach społecznościowych? Tutaj rzeczywiście łatwiej znaleźć przykłady radykalnych, nieprzyjemnych postaw. Ale ten problem dotyczy wszystkich – równie łatwo można znaleźć skrajnie niemiłe posty pisane przez fanów Platformy, PiS-u czy Konfederacji. Internet po prostu tak działa: ludzie są tam dla siebie niemili, zwłaszcza gdy rozmowa schodzi na tematy polityczne. Mogę więc bez problemu stanąć do rywalizacji z Ziemowitem Szczerkiem i na każdy „niemiły lewicowy post” odpowiedzieć przykładem równie agresywnego wpisu sympatyka PO, Konfederacji czy PiS-u. Skoro więc wszyscy w internecie zachowują się podobnie, a nie wszyscy mają równie słabe wyniki jak lewica, to ta hipoteza nie może być głównym wyjaśnieniem niskiego poparcia. Sądzę, że Szczerek popełnia typowy błąd poznawczy. Sam jest częścią szeroko pojmowanej lewicy, dobrze się orientuje w meandrach lewicowych środowisk i nieustannie wdaje się w burdy internetowe charakterystyczne dla tych środowisk. Uznaje więc, że problemem niskiego poparcia dla lewicy są ludzie, którzy w tych burdach stoją po przeciwnej stronie barykady niż on. Wydaje mi się to mało prawdopodobne – Szczerek po prostu nie jest tu reprezentatywny. Na przykład większość osób nie wykłóca się całymi dniami w internecie z Jackiem Dehnelem. Hipoteza Marcina Giełzaka Druga popularna teza – lansowana m.in. przez Marcina Giełzaka – mówi, że lewica za bardzo skręciła w kierunku tematów „kulturowych”, praw mniejszości, praw kobiet, ogólnie kwestii tożsamości, a za mało mówi o sprawach socjalnych i patriotycznym podejściu do państwa. Jestem całym sercem za tym, by lewica skupiała się na kwestiach socjalnych – dlatego najmniej przekonującą wersją lewicy była dla mnie w ostatnich dekadach ta Janusza Palikota, która w dużej mierze odpuściła tematykę społeczną i akceptowała neoliberalny konsensus. Mimo to teza o kulturowym zwrocie również mnie nie przekonuje – z dwóch powodów. Po pierwsze, jak pisałem w pierwszej części, największy spadek poparcia lewica odnotowała za rządów Leszka Millera – z 40% do 10% – i nie dlatego, że była zbyt „woke” lub za bardzo wspierała, by użyć sformułowania Giełzaka, „kompleks aktywistyczno-korporacyjny” (polemika z tą koncepcją to temat na osobny wpis). Przeciwnie: to była lewica pod wieloma względami konserwatywna, pozbawiona wyrazistego zaangażowania w tematy LGBT czy prawa kobiet. Po drugie, jeśli spojrzymy na sondaże, to tzw. kwestie kulturowe są często tymi, w których program lewicy ma największe poparcie społeczne. Poparcie dla związków partnerskich czy liberalizacji prawa aborcyjnego jest znacznie wyższe niż np. dla zwiększenia podatków dla najbogatszych czy podniesienia składki zdrowotnej. Oczywiście, można argumentować, że chodzi nie tyle o postulaty lewicowych polityków, co kwestie popularne w mediach społecznościowych – i że to tam lewica za mocno skupia się na tożsamościowej polityce. Ale tym samym wracamy do problemu z hipotezą Szczerka. Na przykładzie internetu to każdej formacji politycznej czy ideowej można udowodnić, że jest za bardzo jakaś. Nie twierdzę, że teza Giełzaka jest całkowicie błędna. Zawiera ona pewne trafne intuicje (lewica Palikota odpuściła kwestie gospodarcze). Ale jako główne wyjaśnienie – jest niewystarczająca. Moja hipoteza: chaos informacyjny i niespójność wizerunkowa Żyjemy w czasach totalnego chaosu informacyjnego. Ludzie są bombardowani tysiącami komunikatów i nie są w stanie dłużej skupić uwagi. Dla polityków to wyzwanie – przebicie się z własną wizją świata wymaga spójności, prostoty i powtarzalności. Lewica – moim zdaniem – na własne życzenia pogłębia ten chaos w głowach potencjalnych wyborców. Dam wam przykład. Wyobraźcie sobie, że Konfederacja idzie do wyborów z tym samym programem, tymi samymi hasłami, co dziś, ale na jej czele staje Beata Szydło. Zaryzykuję tezę, że w takim wariancie poparcie dla Konfederacji byłoby znacznie niższe. Dlaczego? Bo powstałby ewidentny rozdźwięk między hasłami a wizerunkiem liderki. Dziś spójność wizerunkowa to największa siła Konfederacji. Mówi: jesteśmy partią dla młodych mężczyzn, marzących o finansowym sukcesie, antysystemowych. I Mentzen idealnie wpisuje się w ten obraz: młody, bogaty, nigdy nie uczestniczył w rządzie. A teraz spójrzmy na lewicę. Przed ostatnimi wyborami próbowała przemówić do młodych kobiet – i może słusznie, bo są one ważnym segmentem elektoratu. Ale z tym przekazem szła do wyborów pod wodzą Włodzimierza Czarzastego. To jest właśnie scenariusz typu: Konfederacja wystawia Beatę Szydło. Pełna niespójność. Tak, obecnie Nowa Lewica wystawiła Magdalenę Biejat w wyborach prezydenckich – ale nie jest ona liderką partii. Dodatkowo Nowa Lewica ciągle przypomina wyborcom a o czarzastowości partii, zwłaszcza przy okazji kolejnych afer związanych z nominowanymi przez niego ministrami. Nie chodzi o to, że lewica musi postawić na młode kobiety. Może tak, może nie – to osobna dyskusja. Problemem jest brak spójności wizerunkowej i chaos, jaki lewica generuje, wysyłając sprzeczne sygnały do swoich wyborców. Weźmy inny przykład: stosunek lewicy do środowisk liberalnych, związanych z PO, „Gazetą Wyborczą”, „Polityką”. Z jednej strony – krytykuje ich ostrzej niż Konfederacja w sprawie całej logiki gospodarczej stojącej za neoliberalną wizją III RP. Nieustannie też wdaje się w burdy internetowe z tzw. „libkami”. Z drugiej – wchodzi z nimi w koalicję rządową. Efekt? Część wyborców oskarża ją o bycie „cichym sojusznikiem PiS-u”, inna – o „zdradę ideałów” i służalczość wobec „libków”. Lewicy udało się osiągnąć coś niezwykłego: zrazić do siebie dwie zupełnie różne grupy wyborców. Nie mówią, że wizerunkowa spójność to łatwe zadanie w naszym systemie prawie dwupartyjnym. Spytajcie Palikota, Petru, Kukiza, Hołowni czy, Gowina. Ale to ten obszar, który do pewnego stopnia można kontrolować. I niestety – lewica kontroluje go fatalnie. Z tej perspektywy ciekawa jest obecna kampania prezydencka. Można na nią spojrzeć od dwóch stron. Mniej optymistyczny scenariusz zakłada, że start Zandberga i Biejat pogłębia konfuzję tzw. zwykłych wyborców, bo mają oni problem ze zrozumieniem kolejnych podziałów na lewicy. Bardziej optymistyczny zakłada, że dzięki temu podziałowi oboje kandydatów ma większą swobodę w budowaniu spójnego wizerunku. Szczególnie Zandberg, bo Biejat ciągle musi świecić oczami za Czarzastego i jego środowisko. Dlatego śledzę poczynania obojga z dużą ciekawością. Dla jasności, nie twierdzę, że kwestie spójności wizerunkowej to JEDYNA wewnętrzna przyczyna słabych wyników polskiej lewicy. Chodzi mi jedynie o to, że ze wszystkich dostępnych wytłumaczeń to wydaje mi się najbardziej przekonujące, zważywszy na dominujący ekosystem informacyjny (media społecznościowe). Tekst pochodzi ze strony autora na Substack.com |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom wybrania
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Materializacja frustracji i gniewu
- Pod prąd!: Trzaskowski połknie lewicę
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Zandberg w Pile!
- Piła, plac Konstytucji 3 Maja
- 2 maja (piątek), godz. 19.00
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
29 kwietnia:
1945 - Karl Renner (SPÖ) został po raz drugi kanclerzem Austrii.
1970 - Wojna wietnamska: w celu tropienia partyzantów Viet Congu wojska USA i Wietnamu Płd. dokonują inwazji na sąsiednią Kambodżę.
1986 - W Hiszpanii powstała Zjednoczona Lewica (IU), będąca pierwotnie koalicją wyborczą zorganizowaną w 1986 r. na fali protestów przeciwko wejściu do NATO. Została utworzona przez PCE, grupy lewicowców, zielonych, lewicowych socjalistów i republikanów.
2004 - W Warszawie odbył się Antyszczyt Europejskiego Forum Ekonomicznego.
2006 - Zmarł John K. Galbraith, amerykański ekonomista, zwolennik keynesizmu i interwencjonizmu w gospodarce.
2006 - Prezydenci Kuby, Boliwii i Wenezueli podpisali w Hawanie porozumienie gospodarcze Boliwariańska Alternatywa dla Ameryki (ALBA).
2007 - W Zagrzebiu zmarł Ivica Račan, premier Chorwacji w latach 2000-2003, założyciel i lider Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji.
?